Tradycyjnie już ekipa Rockstar Games wykonuje znakomitą robotę, jeśli
chodzi o umieszczanie w swoich grach różnorodnych niespodzianek, czyli
tzw. easter eggów. Nie inaczej jest także w przypadku wielkiego,
westernowego hitu, czyli Red Dead Redemption 2. Przygody Arthura Morgana to dzieło szalenie
dopracowane, z wieloma wyrazistymi bohaterami i szalenie zróżnicowanymi
lokacjami, a przede wszystkim znakomicie oddające realia bezwzględnego
Dzikiego Zachodu. Ale Rockstar nie byłby sobą, gdyby nie umieścił w
swojej grze całego mnóstwa różnorodnych smaczków, czyli tzw. easter
eggów, tak bardzo uwielbianych przez społeczność graczy.
Pociąg-widmo
Pierwszy z easter eggów odnajdziemy na terenie wschodniego Lemoyne, tuż
obok północno-zachodniego wybrzeża Flat Iron Lake, na leżącej nieopodal
linii kolejowej. W środku nocy przejeżdża tamtędy pociąg widmo, którego
możemy oczywiście gonić na grzbiecie konia. Nasz towarzysz podróży
śledzi tajemniczy pojazd do mniej więcej połowy jego długości, ale nagle
odmawia posłuszeństwa przy jego pościgu, natomiast sam pociąg po prostu znika.
Czas na wampira
RDR2 oferuje bardzo dużo odniesień do tematyki
nieumarłych i zjawisk nadprzyrodzonych. Jeden z questów wymaga od nas
odnalezienia pięciu zapisków zawierających różnego rodzaju wampiryczne
elementy. Po skompletowaniu wszystkich elementów w odpowiedniej
kolejności na mapie ukaże się miejsce, które jest aktywne tylko między
północą, a godziną 1:00 – w ukrytej alejce na południu Saint-Denis
spotkamy wampira, który żeruje na ludzkich zwłokach
Yeti żyje! A raczej – żył
Legenda Yeti czy też „Wielkiej Stopy” była prezentowana w wielu
różnorodnych grach (także w serii GTA) i nie mogło jej zabraknąć w RDR2. Tym razem prezentowana jest jednak w dość smutnych
okolicznościach. U podnóża góry Mount Shann nasz bohater może natknąć
się na ogromny szkielet, który najprawdopodobniej należał właśnie do
Yeti’ego. Ta ogromna sterta kości jest zdecydowanie większa od
tradycyjnego szkieletu człowieka, więc podejrzenie, że należy on do
„Wielkiej Stopy”, jest jak najbardziej uzasadnione. Można jednak się
spodziewać, że to nie koniec domysłów na temat losów postaci Yeti w
grach Rockstara – tradycja musi być kontynuowana.
Meteor-zabójca na środku Dzikiego Zachodu
Jedno
jest pewne – by zginąć od uderzenia meteoru, trzeba być niezwykłym
pechowcem. Tak jednak stało się w przypadku pewnej rodziny
zamieszkującej niewielki domek na północ od Annesburga. Po wejściu do
wnętrza budynku ukazuje nam się niezbyt ciekawy widok kilkoro trupów,
zabitych przez meteor znajdujący się w samym centrum pomieszczenia. Jego
nagłą wizytę zdradza także olbrzymia wyrwa w poszyciu dachu. Nie
ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło – Arthur może zabrać
meteoryt ze sobą i sprzedać go na rynku za całkiem niezłą cenę. Na
Dzikim Zachodzie zdecydowanie nie ma skrupułów.
Lotniczy marzyciel wciąż przybity do ziemi
Jeśli
graliście w pierwszą odsłonę RDR, to zapewne wielu z
Was wykonywało misję poboczną, mającą na celu pomoc mężczyźnie o imieniu
Charles Kinnear w zbudowaniu maszyny latającej. Proces ten dochodzi do
skutku, ale po kilkusekundowym locie stworzonym przez siebie ustrojstwem
wynalazca bardzo szybko trafia na twardy, ziemski grunt.
Jak
się okazuje, jego historia jest kontynuowana także w RDR2. Na północy
Big Valley, przy jednym z drzew wciąż można odnaleźć zniszczoną maszynę –
co ciekawe, w jej wnętrzu cały czas znajduje się trup genialnego
konstruktora, któremu nie udało się zmienić losów historii świata, z
naciskiem na lotnictwo.
Wizyta u Hobbitów
Kto by pomyślał, że w RDR2 coś dla siebie znajdą także
miłośnicy twórczości J.R.R. Tolkiena? Na północny wschód od Bacchus
Station, nieopodal Donner Falls, znajdziemy domek, który jako żywo
przypomina domostwa, które zamieszkiwali hobbici znani z kultowej serii
„Władca Pierścieni”. Widok jest naprawdę przeuroczy i choć trudno
zakładać, by Arthur Morgan był w stanie wytrzymać w tak niewielkim
budynku dłużej niż przez 15 minut, to jednak jest to naprawdę świetny
ukłon w stronę miłośników przygód Frodo Bagginsa i jego świty.
UFO istnieje !
A
przynajmniej do takich wniosków można dojść, odwiedzając jeden z domków
na północy Emerald Ranch. W jego wnętrzu znajdziemy kilka trupów
ułożonych w linii – choć początkowo wygląda to jak typowy rytualny mord
bliżej niezidentyfikowanego kultu lub sekty, to nowe światło na sprawę
rzuca notka zawierająca kazanie sławiące niejakiego Saviora Kuhkowaba,
który „ma zabrać dusze straceńców do obiecanego królestwa”. Zapisek mówi
także, że koło 2 w nocy wydarzy się także coś niespodziewanego.
Już
wkrótce jednak okazuje się, że winę za te zdarzenia ponoszą kosmici –
podczas powrotu do domu o wspomnianej godzinie nad głową naszego
bohatera nagle pojawia się jasne, zielone światło. Jest ono emitowane
przez krążący nad domem latający spodek. Jak się okazuje, UFO to nie
tylko tajemnicze kręgi pojawiające się na polach zbożowych.
Komentarze
Prześlij komentarz